piątek, 22 listopada 2013

Klops

Lidl dopuścił się poważnego uchybienia w sferze marketingu i wizerunku marki. Dział reklamy przepuścił okazję do przeprowadzenia ogromnej kampanii reklamowej ot tak sobie i naraził się na niebagatelne straty.

Dlaczego tak uważam? Ostatnio, jak to czasem zdarza mi się robić, wybrałem się rano, tj. około godziny 7:30, po świeże, chrupiące, gorące, świeżo rozmrożone pieczywo. Już witałem się z gąską, ale niestety okazało się, że owej metaforycznej gąsce mogę co najwyżej przez szybę pomachać. Godziny otwarcia? Od ósmej.

Biłem się z myślami stojąc jak wariat przed zamkniętym sklepem. Czy parę dni temu byłem tu po ósmej? Przecież realizowałem identyczny plan, zatem pora musiała być co najmniej zbliżona. Po dłuższej chwili otrząsnąłem się z szoku, pogodziłem się ze świadomością, że z chrupiących bułeczek nici i oddaliłem się.

Dopiero później upewniłem się, iż w rzeczy samej godziny otwarcia sklepu uległy pewnej kosmetycznej zmianie. Cóż, być może moje 5 złotych zostawiane tam w pierwszej godzinie funkcjonowania średnio raz na tydzień faktycznie nie gwarantowało rentowności. Tak samo  najwidoczniej nie przekonywała nikogo doświadczana przeze mnie w czasie spożywania porannej bułeczki rozkosz. Trudno, tak pewnie musiało być i nawet nie mam w myśli, aby z tym polemizować.

Chcę zganić wspomniany na wstępie oddział odpowiadający za wizerunek marki Lidl. Wprawdzie ich uchybienie nie uderzyło w moją kieszeń, ale i tak rad będę zwrócić im uwagę. Pomyślcie: o ile większa byłaby radość z wizyty w sklepie, ile artykułów więcej bylibyście w stanie kupić, gdybyście tylko mieli pewność, że pracownik obsługujący Was przy kasie z pewnością będzie radosny, nie przerazi go ilość rzeczy, które mu podacie. Moim zdaniem podarowanie klientom takiej pewności byłoby strzałem w dziesiątkę, bynajmniej nie taką wytatuowaną na stopie.

Dlatego wielkim błędem było niepoprzedzenie zmian wielką kampanią z  wszechobecnymi billboardami krzyczącymi: "To właśnie dla Ciebie otwieramy się później, by nasi pracownicy mogli się wyspać i pełni radosnej energii przyjść do pracy, piec dla Ciebie przepełnione miłością bułeczki, z uśmiechem kasować Twoje produkty i brać Twoje pieniądze!".

Ale niestety, ktoś na górze musiał stwierdzić, że lepiej będzie pozostawić interpretację klientowi. I przegrać! Tak, drogi Lidlu, przegrałeś! Przegrałeś moje cotygodniowe 5 złotych.