sobota, 17 sierpnia 2013

TSJ - odcinek 3: Tu się uderz KRRiT!

Właśnie przeczytałem informację, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła karę na TVP za wyemitowanie skeczu kabaretu Limo. A właściwie za powiedzenie, że papież też jest człowiekiem, który czasem pierdzi. Wiele osób wyrażało oburzenie takimi obrzydliwymi żartami. Swoje oburzenie wyraziła nawet parlamentarny zespół ds. przeciwdziałania ateizacji Polski. Co to w ogóle za zespół, kto to wymyślił, dlaczego to funkcjonuje i chapie pieniądze?!  Muszę kiedyś zgłębić jakie sukcesy ma na koncie...

Mniejsza z tym, KRRiT uznała, że swoboda wypowiedzi została przekroczona, że uczucia religijne zostały obrażone, że godność osobista została naruszona. Do cholery, w jaki sposób, pytam się! Czyja godność, Jose Arcadio Maria Pedro Bergoglio? Zgłosił, że ma jakiś problem, że jakieś oszczerstwa padły, a może że nie pierdzi?! Wyobraźcie sobie, że Abelard powiedziałby to samo, tylko o prezydencie RP. Kto by się oburzył? Nie wiem, na pewno nie politycy Prawa i Sprawiedliwości, pewnie także nie KRRiT. Ale świętego ojca nie wolno naruszać, nie wolno o nim mówić nic więcej poza tym, że jest on kurewsko mocno święty.

Jak można mieć tak zaciśnięte poślady, żeby oburzać się w takiej sytuacji? Nawet nie poślady, tu chodzi bardziej o ściśnięty do granic możliwości mózg...

A w sumie to gówno mnie to obchodzi, niech se żyją kretyny w swoim ograniczeniu. Ja jadę nad może, wrzucę fotki jak wrócę morze. I napiszę słów kilka o irracjonalnym przywiązaniu do PRAWDY, jak nie zapomnę. 

Pozdrawiam! (:

czwartek, 15 sierpnia 2013

Problem jest taki

Celebruję każdy dzień szalonych wakacji, udało mi się wyizolować od wszelkich istnień i sytuacji mącących sielankę. Ciężko jest mi się oprzeć wrażeniu, że jest to moim wielkim sukcesem, dzięki któremu wypoczywam nawet robiąc sobie kawę. Ba, nawet robiąc kawę komu innemu, czego jednak dla bezpieczeństwa wolę się wystrzegać. Jednak owo osiągnięcie kładzie się cieniem na moją płodność literacką, zatem również na tego biednego, porzuconego bloga. Można by powiedzieć, że udało mi się oczyścić umysł, głowę, aurę, innymi słowy - wydalić wszelkie odpady. Teraz brak postów wydaje się być w miarę logiczny, hę?

Generalnie to świetna sprawa i każdemu polecam. Wstaję rano albo mniej rano, funkcjonuję sobie w swoim małym środowisku. Jeśli czytam wiadomości, to tylko sportowe; jeśli rozmawiam, to tylko z tym, kto nie będzie chciał zaburzyć mojego spokoju. Nie muszę też odpierać żadnych ataków na moją osobę, co również bardzo sobie chwalę, bo z utrzymaniem radosnego samopoczucia nie ma zbyt dużo roboty. 

Jak jednak podejrzewam, od października sytuacja ulegnie zmianom, bo na całego rozpocznę funkcjonowanie w społeczeństwie, pośród ludzi, którzy choćby pośrednio będą gwałcić moje zmysły swoim zachowaniem. Wtedy ratunkiem okaże się ten biedny, zapomniany blog, a Wy będziecie pierwszymi (no, najdalej drugimi), którzy się dowiedzą o tym, dlaczego świat jest zły. Będę pisał o babach w dziekanacie, o których już kiedyś miałem świetny materiał, ale niestety nie prowadziłem wtedy bloga i wszystko pozapominałem... Będę pisał o ludziach, którzy żyją, by dawać świadectwo, najczęściej własnej głupoty. 

Ostatnio nawet zacząłem analizować pisemnie wojnę, jaka wywiązała się między katolami i atolami, głównie na portalu kwejk.pl. Niestety głupota obsadzona z równą siłą po jednej i po drugiej stronie barykady cholernie mnie zniechęcała do zgłębiania motywów ludzi walczących. Cholernie i zresztą skutecznie, bo porzuciłem to przedsięwzięcie na rzecz śnienia pięknych snów, których nie pamiętam. Jest jednak nadzieja, że wrócę do tamtej sprawy i napiszę PRAWDĘ. 

Wracając jednak na lajfstajlowy tor tego bloga, chciałbym Wam przedstawić dobrą metodę, coby post nie był taki pusty w całej swej objętości. Warto zauważyć, że po raz kolejny potwierdza się moja główna i autorska prawidłowość: Lajfstajl ludzki warunkowany jest przez życiowe ambicje. Dzisiaj rozpatrzę postawę człowieka, którego życiowe ambicje nie są wygórowane, ale są. Taki człowiek przyjmuje świadomość, że nie zmieni całego świata, nie będzie nim rządził, tak jak robi to kilka, no może kilkanaście rodzin. Po prostu nie urodził się na tyle dobrze, by to robić. Mimo takiego ciosu otrzymanego na samym wejściu (a w zasadzie, jeśli mówimy o początku życia, to na wyjściu), człowiek taki nie traci pogody ducha, sytuuje się pośród społeczeństwa i za bardzo się nim nie przejmuje. Przejmuje się niewielką grupą ludzi, którzy według niego są tego warci. Jego styl bycia nie jest nazbyt ekspansywny, dzięki czemu ludzie nie muszą na niego głosować w wyborach samorządowych i żadnych innych. Lubię takich ludzi, więc jeśli chcecie, to wiecie jak mi się przypodobać.

Dziękuję za uwagę, i zachęcam do lajkowania po lewej, technologia idzie do przodu, a jakże! Favikonę też fajną sobie sprawiłem, tam na górze przy tytule zakładki, Wam też mogę zrobić za pińdziesiąt złoty. Aha, i jeśli macie pokój jednoosobowy w Lublinie do wynajęcia to dawajcie znać, z chęcią wynajmę. 

Pozdrawiam! (:

wtorek, 6 sierpnia 2013

Musz to musz.

Nie ma o czym pisać. Za mocno poluzowałem poślady. Taka prawda, prawie nic mnie nie drażni. Jeśli już mnie coś drażni, to mam za małą wiedzę, żeby się wypowiedzieć. Ale do napisania tego zostałem wprost zmuszony. Bo powiedzcie mi do cholery: jaką rolę pełnią MUCHY na Ziemi? Na półkuli północnej? W strefie klimatu umiarkowanego? W Polsce? W Krasnymstawie, kurwa na Borowej?! Łażenie po krowach, żarcie gówna i bzyczenie. Coś więcej? Oczywiście: Latanie wkoło ryja i badanie go od wczesnych godzin porannych! 

Godzina szósta, minut piętnaście, a ja się budzę. Po cholerę? Jeszcze dwa miesiące wakacji, wstać mogę o dziesiątej, ale nie! Przyleci czarna zaraza, polata, polata, usiądzie. Na ręce - spoko; na nosie - kurwa, no nie! Tak nie będzie, więc wstaje, rozklejam oczy, całkowicie się rozbudzam, żeby tylko ją zamordować. Ale akurat się zmęczyła. Usiadła w najmniej widocznym miejscu. Powiedziałbym nawet, że się zdematerializowała. Nigdzie jej nie ma, więc myślę sobie, że zamknę okno, żeby swoich muszych kolegów i koleżanek nie zawołała, położę się i poczekam aż przyleci. Odczekała aż pogrążę się w błogim półśnie i wylądowała na swoim wymarzonym muszym Okęciu i moim czole jednocześnie. Z zimną krwią wstałem, pochwyciłem w dłoń broń i począłem szukać. Nie znalazłem, znowu do cholery. I tak jeszcze ze dwa razy, aż udało mi się zasnąć na prawie dwie godziny. Wtedy ten nędzny ścierwojad doigrał się. Poszedłem po broń dla prawdziwych eksterminatorów, solidną polimerową packę opracowaną prawdopodobnie przez wojska ZSRR. 

Gdy wróciłem wściekły do pokoju, aby dokonać ostatecznej egzekucji, dostrzegłem na drzwiczkach szafki czarną istotę. Ona też mnie dostrzegła. Dostrzegła również, co trzymam w ręku i chyba zdała sobie sprawę ze swojego położenia. Mimo wszystko wyglądała na usatysfakcjonowaną. Na pysku miała wściekły, psychotyczny wręcz uśmiech. Zrelaksowana siedziała tak i pocierała łapką o łapkę, a drwina ani na chwilę nie schodziła jej z parszywej mordy. Co dziwne, nie prosiła o litość, ani myślała też uciekać. Zabiłem ją wprawdzie bez mrugnięcia okiem, ale jej postawa w ostatnich chwilach życia dała mi cholernie mocno do myślenia!

To stało się oczywiste: życiową ambicją i celem tego nędznego insekta było przecież zniszczenie przynajmniej jednej nocy mojego życia, mojego snu i świętego wypoczynku! Sen jest niezniszczony tylko wówczas, gdy nikt i nic nie zakłóci go od zaśnięcia aż do zaplanowanego przebudzenia. Jeśli choćby na chwilę coś zmąci mój spokój, nawet już nad ranem, sen jest zrujnowany i traci wiele ze swojej niepodważalnej wartości. Zwróćcie uwagę, że mucha postępowała niewiele inaczej niż człowiek. Po spełnieniu swoich celów, ambicji, marzeń poczuła się spełniona, miała doskonałą świadomość swoich czynów, swoich osiągnięć i tego ile krwi mi napsuła. Pomyślała wtedy: "Teraz mogę umrzeć!" i oddała swoje życie, ale co przeżyła to jej, moich cierpień również nikt nie cofnie! 

Możecie w to nie wierzyć, ale jest tyle poszlak, więcej niż na zamach w Smoleńsku! Wystarczy pomyśleć jak wykwintną intrygę musiała uknuć jedna mała mucha. A może stoi za tym cały zastęp much, które tylko oddelegowały najbardziej oddanego rodzajowi muszemu śmiałka? Tego nie dojdziemy, ale pomyślcie sobie tylko, że owa mucha musiała zakraść się do mojego pokoju, kiedy mnie nie było, znaleźć kryjówkę i po prostu godzinami czekać, aż znajdę się w najbardziej błogiej fazie snu. Wtedy kilkukrotnie atakowała, aby zniszczyć mój wypoczynek, a gdy wstawałem, znowu wracała do kryjówki. To wszystko jednak nic wobec najbardziej znamiennego zachowania owego owada. Po przeprowadzeniu ostatniego ataku o godzinie 9:30, gdy udałem się po broń zagłady, mucha uznała, że misja została zakończona, że z pewnością już nie będę wypoczęty, że już nie opłaca mi się zasypiać (prawdopodobnie udało jej się podejrzeć, że ustawiłem budzik na dziesiątą). I wtedy właśnie wyeksponowała się na jasnej szafce, by oddać życie.

Właśnie, a za co złożyła największą ofiarę? Czy rasa ludzka dopuściła się kiedyś jakiejś straszliwej zbrodni wobec much? Jeśli tak, nie chcę sobie nawet wyobrażać, co je spotkało, skoro teraz mszczą się na każdym ludzkim istnieniu. Gdyby ktoś miał jakieś wiadomości na ten temat, proszę o podzielenie się nimi. 

Moje śledztwo zaprowadziło mnie tylko w jedno miejsce, mianowicie do pewnego kabaretu, który w jednej ze swoich piosenek wprost nawoływał do nienawiści wycelowanej właśnie w muchy! Chodzi o Kabaret Potem i piosenkę "Muchom NIE!". Należy jednak przypuszczać, że ich nienawiść też musiała wziąć źródło ze złych doświadczeń międzygatunkowych, stąd też nie można upatrywać w owej piosence przyczyny wojny, a tylko jednego z jej etapów.

Przy okazji muszę też dodać, że w mojej skromnej opinii piosenki Kabaretu Potem wyznaczają najwyższy osiągalny przez ludzkość pułap i polecić zapoznanie się każdemu z ich twórczością (nie tylko pieśniarską oczywiście). Stwierdzam też z nieskrywanym smutkiem, że niestety po dziś dzień do poziomu ich skeczy mało kto się zbliża. 

I tym wtrąceniem krytyka kabaretowego kończę dzisiejszy wywód po długiej przerwie spowodowanej niechceniem i niemaniemoczympisaniem.

Jeśli Ty też wypowiadasz muchom wojnę, polub mój fanpage i udostępnij notkę - niech ludzkość wie z jakim wrogiem się mierzy!



A tak nawiasem zaświtała mi właśnie taka obawa, że (zwłaszcza biorąc pod uwagę zwyczajowe zachowanie much) mam w głowie gówno.